Miejscowość z tradycjami: Przyszowickie wesela w fotografii

fot. Tadeusz Puchałka

Każda pora roku jest dobra na wspomnienia, jednak jesień ma w tym temacie chyba wszędzie swoje szczególne miejsce. 

Przyszowice szczycą się wieloma historycznymi obiektami, mają tam swoją Lipę o którą dbają niczym o seniora swojego rodu. Zamek jako rezydencja wielce szacownej rodziny Raczków to z pewnością chlubna wizytówka Przyszowic, a Lipki ze swoimi legendami niejako zamykają kronikę tej miejscowości. Rozległy park otaczający zamek dodaje temu miejscu uroku, tam też latem, jak pewnie przed 100 laty, w cieniu drzew spotkać można spacerujące pary zakochanych i ciągle czymś zajętych członków Towarzystwa Miłośników Przyszowic.

Historia nie poskąpiła także tej pięknej miejscowości niestety mrocznych wydarzeń. Starsi mieszkańcy wspominają czas „wyzwalania „ miejscowości przez ruskich, a także „Marsz Śmierci” który odcisnął bolesne piętno na wspomnieniach mieszkańców. Nie ominęła Przyszowic owiana jakże złą sławą „Tragedia Górnośląska”, o tych jakże tragicznych wydarzeniach wspomnimy w obszernych relacjach już niebawem. Nie brakowało w Przyszowicach historii z muzyką i śpiewem w tle, należy przy tej okazji wspomnieć o Towarzystwie Śpiewaczym „Słowik” z ponad 100 letnią tradycją, który to chór działa i kultywuje śląskie tradycje z wielkim rozmachem. O tych wszystkich wydarzeniach będziemy informować na stronach naszego „Ślonzoka”, tym czasem wspomnieć trzeba o niecodziennej wystawie, której organizatorem jest wspomniane Towarzystwo Miłośników Przyszowic.

Już przy samym wejściu do rezydencji jaśnie państwa Raczków, powitają nas gabloty reklamujące historyczne już dzisiaj uroczystości weselne. W Pałacu Raczków mieści się dziś wiele urzędów, swoje miejsce mają tam przedszkolaki, jest Izba Tradycji a także Urząd Stanu Cywilnego, więc jak należy się domyślać zwiedzających jest wielu. Miło jest przyjrzeć się bliżej naszym starkomstaroszkom w czasach kiedy to jako nowożeńcy rozpoczynali nową drogę życia, na której i my mieliśmy za czas jakiś się pojawić.

Wielu młodych ludzi podziwiając 100 letnie i starsze fotografie, myli uroczystości weselne z pogrzebem, nie wszyscy bowiem wiedzą, że kolorem panny młodej na Śląsku niegdyś była czerń, i tak ubierały się do ślubu nasze prababcie. (Trudno znaleźć źródła potwierdzające ten zwyczaj, lecz zarówno stare fotografie jak zapamiętane wspomnienia naszych starzyków ten fakt potwierdzają). Z końcem dziewiętnastego wieku kolor ten został zmieniony na biały, a suknie ślubne przybrały o wiele bardziej kobiecy fason. Kobiecy strój śląski, choć bardzo praktyczny, był nad wyraz skromny, wielu twierdzi, że wprawdzie dodawał kobiecie powagi, lecz bardzo przy tym postarzał. Która z dziewcząt czy też panien młodych zdecydowałaby się wyjść dziś na ulicę w czarnej prostej sukience do kostek, a przy tym zapięta po szyję…

Ciekawa wystawa przy której zatrzymuje się wiele osób w różnym wieku, przywołuje wiele innych także ciekawych skojarzeń czy przemyśleń. Każda z fotografii co nietrudno zauważyć, mimo że przedstawia inną rodzinę, i czas w którym została wykonana, wygląda niemal identycznie. Z przodu na pierwszym planie zawsze ustawiano dzieci, które niczym wianek otaczały seniorów, młodą parę i księdza, dalej zgodnie z porządkiem od najbliższej rodziny, po gości o nieco powiedzmy mniejszym znaczeniu i ważności, a więc koledzy, koleżanki, sąsiedzi itd. Samo przygotowanie do zdjęć grupowych było długotrwałą celebrą, i próbą cierpliwości dla wszystkich, również dla samego mistrza tejże ceremonii. Nie było wtedy miejsca na pomyłki, zdjęcie musiało być udane za pierwszym podejściem, tak więc ceremonia ta była niejako wpisana w grafik porządku ślubnej uroczystości.

Dziś jak wiemy, no cóż 100 obrazków czy o 50 więcej, co za różnica, a ewentualne błędy skoryguje komputer, czy jednak, po upływie 100 i więcej lat nasze wnuki, i prawnuki z taką samą łezką wzruszenia będą spoglądać na nasze zdjęcia? Czy będą one miały tak jak te XIX wieczne swoją duszę, i ten sam przekaz co te sprzed 100 lat? Cóż pokaże czas, tymczasem warto odwiedzić przyszowicki zamek i zwiedzić wystawę dawnych uroczystości ślubnych uwiecznionych na pożółkłych często fotografiach, z których spoglądają na nas czasami nam już nieznane postacie, które tworzyły historię tej jakże ciekawej w historię a także ludzi miejscowości.

Od redakcji; Jesień to dobry czas na spotkania, wspomnienia, zatem przysyłajcie do nas swoje rodzinne galerie z opisem, nie ujawniajcie rodzinnych tajemnic, lecz nie zamykajcie ciekawostek rodzinnych w szufladach, rezerwując je tylko dla siebie, kto wie może dzięki waszej pomocy, stworzymy wspólnie naszą wielką śląską familię, a może zaprosicie nas do siebie, chętnie skorzystamy z zaproszenia i opiszemy to co u was ciekawego się wydarzyło kiedyś, dziś, a może jutro być może wydarzyć się może.

Tadeusz Puchałka

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*