Małe Muzeum – Klamory u Erwina powiększa swoje zbiory

fot. Tadeusz Puchałka
fot. Tadeusz Puchałka

[…]Mamy wyłącznie historie królów,
ja chcę historii ludzi[…]

(Wolter).

Muzea, czy teatry to obiekty, które odwiedzamy nie za często, zawsze jednak gościmy w ich progach gdy grają sztukę, która jest nam z jakichś powodów szczególnie bliska. Bywamy na koncertach chętnie uczestniczymy w wernisażach, lubimy otaczać się pięknem, to bardzo pozytywne dobre kierunki wokół których się poruszamy. Podobnie jest z muzeami, tam jednak zaglądamy wtedy gdy czujemy tego wyraźną potrzebę.

Muzeum to historia, nie wszyscy lubią właśnie ten kierunek życiowych ścieżek, jednak jest wielu którzy obrali sobie historię wręcz jako jeden ze sposobów na życie – hobby, pasja, ciekawość, chęć poznawania, często przypominania sobie tego co było, co kiedyś się wydarzyło, a przy tym, podziwiając przedmioty, eksponaty, niejednokrotnie poznajemy historie życia w tamtych minionych czasach.

fot. Tadeusz Puchałka
Na zdjęciu Erwin Sapik / fot. Tadeusz Puchałka

Małe muzea, o bardzo lokalnym charakterze, są nam szczególnie bliskie z wielu powodów. Większość eksponatów pochodzi z miejscowych gospodarstw, łatwo dotrzeć do ich byłych właścicieli, tym samym opisując owe przedmioty, piszemy lokalną historię, to bardzo ważne, bo ziarnko do ziarnka i zbiera się całkiem pokaźnych rozmiarów miarka, dlatego tak ważne jest aby ludzi którzy zostali obdarzeni pasją zbierania, dokumentowania tworzenia Izb Tradycji i małych lokalnych ośrodków muzealnych, w których przecież mogą odbywać się spotkania, lekcje historii, należy motywować do tej jakże szczytnej pracy, wspierać ich działania i współpracować. Obiekty te powinny stać się częścią placówek edukacyjnych takich jak szkoły podstawowe, szkoły średnie itd.

Takim obiektem, który spełnia oczekiwania lokalnej, i nie tylko lokalnej społeczności z pewnością jest wspomniane wcześniej MAŁE MUZEUM KLAMORY U ERWINA – w Wilczy koło Gliwic. Kustosz tego ośrodka kultury, bo jak wiemy obiekt ten jest otwarty na wszelkie potrzeby mieszkańców Gminy Pilchowice, od początku powstania tego obiektu współpracuje z miejscową szkołą, tam chętnie przychodzą dzieci i młodzież, zaś spotkania które stanowią niemal żywą lekcję historii, mają szczególną wartość, o wiele łatwiej bowiem, zapamiętać daty ważnych historycznych wydarzeń, kiedy nie tylko mamy możliwość wysłuchania wykładów, ale także możemy niemal dotknąć tej historii, która ma sto lub więcej lat.

fot. Tadeusz Puchałka
Na zdjęciu Erwin Sapik / fot. Tadeusz Puchałka

Niezwykle ważne jest, aby wspierać działalność tych lokalnych ośrodków – prywatnych małych muzeów, w ten sposób bowiem jesteśmy w stanie ocalić od zapomnienia nasze dziedzictwo – „Ojcowiznę” w postaci zachowanych tradycji, zwyczajów, a przy tym przedmiotów, które kiedyś bądź to ułatwiały nam życie, lub stanowiły część odrębnej naszej lokalnej kultury. Dziś często z podziwem spoglądamy na wynalazki sprzed 100 lat, a wszystko to dzięki ludzkiej pasji ludzi którzy gromadzą u siebie to wszystko co nam wydaje się już niepotrzebne, wystawione w gablotach, opisane nagle ożywa dawnym blaskiem, cieszy i uczy zarazem.

Postać Erwina Sapika znana jest chyba każdemu w Powiecie gliwickim. Jest jednym z wielu w tym regionie, którzy poprzez swoją działalność chronią naszą kulturę od zapomnienia. Warto odwiedzać jego muzeum, bo raz na jakiś czas pojawiają się tam istne perełki tym bardziej wartościowe, bo często wykopane z ziemi własnymi rękami. Najnowszym nabytkiem historycznej skarbnicy w Wilczy jest zbiór kilkudziesięciu banknotów z przełomu 1907 – do 1942 roku. Na wyróżnienie zasługują z pewnością banknoty ukraińskie z emblematami III Rzeszy. Zbiory których obecnie stał się właścicielem pan Erwin Sapik należały do prywatnej osoby zamieszkującej w Niemczech (Górna Bawaria). Widać więc, że echa pozytywnej działalności Erwina Sapika sięgają daleko poza granice kraju. Zbiory ciekawe, być może część z nich ma swoją wartość nie tylko muzealną, jest kilka banknotów pokazujących niejako trudny okres burzliwych dziejów w Niemczech w tamtym okresie, bowiem drukowane są jednostronnie.

fot. Tadeusz Puchałka
Na zdjęciu Erwin Sapik / fot. Tadeusz Puchałka

Kustosz małego muzeum nigdy nie informuje i nie zaprasza bez powodu do siebie, jak się okazuje banknoty to tylko część nowych zbiorów, jest jeszcze jeden nabytek, na który przyszło mi odczekać dłuższą chwilę, kiedy jednak gospodarz stanął przede mną z owym eksponatem, na początku nie sam przedmiot przykuł moją uwagę a blask w oczach mojego przyjaciela. Widziałem jak ogromną wagę przywiązuje właśnie do tego na pozór zwykłego płaszcza w kolorze khaki. Kiedy zapytany nie potrafiłem odpowiedzieć z jakiej armii pochodzi ta część umundurowania, nastąpiła krótka chwila ciszy, a potem mój przyjaciel powiedział; Od Iranu (Persja), poprzez Egipt, Włochy, dalej właściciel tego płaszcza jako żołnierz armii gen. Andersa, przebywał i pełnił służbę na Wyspach. Po właścicielu pozostał już tylko ten płaszcz dodał na koniec i jeszcze jedna niedopowiedziana do końca historia. Płaszcz ten z wielkim namaszczeniem i wielkim staraniem był przechowywany tam gdzie było jego miejsce, w Ochojcu koło Rybnika. Nienaruszony stan tego munduru świadczy o tym, że z całą pewnością miał on i ma do tej pory ogromne znaczenie dla rodziny żołnierza który go nosił. Czy dopowiemy historię właściciela płaszcza w kolorze khaki do końca? Teraz to twoje zadanie odpowiada mój przyjaciel, zaś blask oczu mojego kamrata, tylko potwierdzał jak bardzo zarówno sam płaszcz jak dokończenie tej historii są dla niego ważne.

fot. Tadeusz Puchałka
fot. Tadeusz Puchałka

Będziemy nieprzerwanie odwiedzać skarbnicę naszej kultury, której właścicielem jest pan Erwin. Trzeba odnaleźć prawowitych właścicieli zielonego płaszcza i spisać losy jego właściciela, a potem umieścić w gablocie, by nic nie zostało zapomniane, pominięte, także, dlatego, by młodzież miała okazję poznać jeszcze jeden ważny epizod pochodzący z tej ziemi. Warto na koniec tej kolejnej niekończącej się opowieści podkreślić wagę działalności takich i podobnych obiektów, martwi, że wiele instytucji nazbyt upolityczniając pewne sprawy zamyka drzwi do ujawniania historycznych faktów, chociażby z powodów niemiecko brzmiących nazwisk ludzi, którzy naszym zdaniem zasługują na pamięć. Bo taki był Śląsk, i taka jest trudna i zagmatwana historia tego regionu. Nie bójmy się, więcej odwagi i zrozumienia, bo wszystko to ma iść ku zgłębianiu naszej, i nie tylko naszej wiedzy o nas. Pomijanie wielu faktów, spychanie na margines, tylko powoduje więcej niezrozumienia a w konsekwencji narastającą niepewność, która prędzej czy później przerodzić się może w nienawiść.

Minęło tyla lat, więc znów do okna naszej wiedzy zagląda historia, a słowa wypowiedziane przez Stefana Wyszyńskiego wydają nam się ciągle aktualne; […] Dzisiaj często spotykamy się ze zjawiskiem opluwania własnego gniazda. Ludzie zwłaszcza niezbyt wykształceni, natrząsają się z naszej przeszłości historycznej, nie doceniają wielkiej ofiary, każdej kropli krwi wylanej za Naród czy każdej kropli potu z czoła rolnika, która wsiąkła w ziemię ojczystą. To wszystko wskazuje na wielką potrzebę wołania o szacunek dla dziejów narodowych, dla trudów[…] Święta prawda chciałoby się powiedzieć, a jednak słowa te szczerze martwią, ponieważ cytat ten obnaża także dzisiejszą dziwnie mało „klarowną” rzeczywistość.

fot. Tadeusz Puchałka
fot. Tadeusz Puchałka

Warto przy tej okazji wspomnieć postać dr. Juliusza Rogera. Niemiec, który znalazł się na górnośląskiej ziemi by na początku ratować i leczyć ludzi, w naszej pamięci urasta do miana bohatera, nie dość, że z ogromnym poświęceniem nie bacząc na swoje bezpieczeństwo leczył, a odwiedzając chorych w ich własnych domostwach, poznawał życie i zwyczaje, a także mowę ludu zamieszkującego ten skrawek ziemi. Zakochany w tym szeleszczącym języku jak go nazywał nauczył się go tak dobrze, że napisał prawie 600 (niektóre źródła podają liczbę 546) pieśni. Zakochał się nie tylko w tej mowie, ale w ziemi i ludziach, czy zatem pamięć o tym człowieku ma zostać zatarta? Znane są przykłady kiedy to niemieckiego żołnierza Ślązaka, na wschodnim froncie ratuje rosyjska lekarka, a później tego samego żołnierza od niechybnej śmierci ratuje po raz wtóry sowiecki oficer. To tylko przykłady mówiące, potwierdzające niejako, że nie określone narody są z góry przypisane złu tego świata, a polityka, która potrafi ludzi „wypatroszyć” z ludzkich wartości. Pozwólmy zatem na odbudowywanie naszej historii, wspierajmy ludzi którzy to robią, motywujmy do dalszej pracy na rzecz naszego wspólnego dobra.

Tekst: Tadeusz Puchałka
Foto: Tadeusz Puchałka

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*