Patrzę na pustą kartkę papieru i zastanawiam się jak te bolesne wspomnienia przelać na papier. Chcę uniknąć patosu a jednocześnie oddać atmosferę tego czasu.
To już 36 lat od tego tragicznego wydarzenia, który nadal jest otwartą raną i krzywdami wyrządzonymi przez tych którzy woleli wypowiedzieć wojnę narodowi niż próbować znaleźć rozwiązanie pokojowe. A skutkiem 13 grudnia 1981 roku było ponad 100 osób zamordowanych przez funkcjonariuszy milicji i Służb Bezpieczeństwa w tym 9 górników z Kopalni „Wujek” w Katowicach.
Kolejną tragedią było wypędzenie kilkaset tysięcy a nawet 1 miliona w większości młodych ludzi, którzy mogli dalej służyć krajowi. Rozpacz matek, ojców, żon, mężów i dzieci była powszechna nie tylko z powodu śmierci ale także zniknięcia kilkudziesięciu tysięcy osób aresztowanych bądź internowanych.
Wśród tych kilkudziesięciu tysięcy wybrańców znalazłem się ja Tomasz Polewko 24 letni absolwent Akademii Ekonomicznej im. Karola Adamieckiego w Katowicach. Byłem członkiem Niezależnego Zrzeszenia Studentów działającym legalnie na tej uczelni której rektorem był późniejszy Premier Zbigniew Messner. Wspólnie z Panią Marią Turkowską – Luty i innymi osobami z Rady Programowej Wszechnicy Górnośląskiej organizowaliśmy wykłady na śląskich uczelniach. Na te wykłady przyjeżdżali działacze polityczni, historycy, socjologowie a także wydawcy i nie zapomnę tych tłumów ludzi na tych spotkaniach. Robotnicy, studenci, pracownicy naukowi i zwykli obywatele słuchali i pochłaniali wszystko. Byłem odpowiedzialny za przygotowanie sali, nagłośnienia, transportu prelegenta i uczestniczenia w posiedzeniach Rady Programowej Wszechnicy Górnośląskiej. Dodatkowo udzielałem się w Solidarności Huty Katowice której siedziba się mieściła w Katowicach na ulicy Stalmacha.
Moja uczelnia była znana jako siedlisko „czerwonych” a za sprawą ówczesnego Rektora Zbigniewa Messnera wszystkie działania Solidarności na tej uczelni i NZS były mocno ograniczone i cenzurowane. Dopiero w X i XI 1981 roku wybuchł strajk okupacyjny studentów który trwał o ile pamiętam 1,5 miesiąca. Sytuacja w kraju od 31.03.1981 / wydarzeń w Bydgoszczy/ była coraz bardziej napięta i wszyscy zdawali sobie sprawę że musi nastąpić starcie Solidarności z rządem i KC oraz Ministrem Obrony Wojciechem Jaruzelskim. Ale nikt nie przypuszczał , że 13 grudnia zostanie ogłoszony stan wojenny. Każdy był przeświadczony że Solidarność i Niezależne Zrzeszenie Studentów i Solidarność Rolników Indywidualnych dysponuje dostateczną siłą, że władza będzie nękać, straszyć i prowokować ale w końcu dojdzie do porozumienia.
Podczas strajku studenckiego na Akademii Ekonomicznej byłem okresowo obecny i organizowałem wykłady. Dodawałem otuchy i wspierałem moich kolegów, bo już 15.10.1981 obroniłem pracę magisterską a od 19.10.1981 rozpocząłem pracę w PPHU „Wuteh” w Katowicach. Ale wtedy zdawałem sobie sprawę z zagrożenia przy przedłużającym się strajku. Przecież 80% studentów AE w Katowicach to były dziewczyny i nie chciałem myśleć co by się stało gdyby użyto wobec nich siły. Moje ostatnie wystąpienie na auli do studentów strajkujących było apelem o zakończeniu strajku bo sprawy i tak się rozgrywały na górze i miałem na uwadze bezpieczeństwo studentów.
Pamiętam , ze o ile kto się nie zgadzał z tym to niech dołączy do strajku na Uniwersytecie Śląskim Wydziału Prawa lub Wydziału Nauk Społecznych. I tak się stało. Ponieważ ostatnie 2 tygodnie przed wprowadzeniem stanu wojennego były bardzo meczące: a to za sprawą wyjazdów służbowych, narad na uczelni i ustaleniami Rady Programowej Wszechnicy Górnośląskiej postanowiłem spędzić weekend z dziewczyną Romą z 12/13 grudnia w Schronisku studenckim w Szczyrku-Biłej. Było około 30 osób i oczywiście bawiliśmy się, śpiewali piosenki studenckie, piliśmy piwo bądź gorzałkę. Nikt nie przewidywał że to jest ostatni dzień pokoju, że jutro gdy się obudzimy będzie już wojna z narodem. Pamiętam tylko , że ktoś włączył rano radio i mówił że nie ma zasięgu by później gdzieś około 10.00 rano usłyszał komunikat WRON i głos Jaruzelskiego ogłaszającego wszystkim komunikat o wprowadzeniu stanu wojennego. Wszystkich ta wiadomość zmroziła i każdy pytał co będzie teraz a wszyscy chcieli jak najszybciej wracać do domu. Wsiadłem razem z dziewczyną do pociągu osobowego do Katowic. I chyba byłem około 15.00 na dworcu w Katowicach. Pamiętam dzwoniłem do domu z aparatu telefonicznego z dworca / to pamiętam jeszcze były czynne/ a mój Ojciec powiedział mi tylko żebym szybko wracał do domu i że byli po mnie o 1.30 w nocy funkcjonariusze. Trochę mnie to zmroziło i pożegnałem się z Romą i poszedłem na piechotę do domu na ulicę Poniatowskiego / około 10 minut na piechotę/.
Rodzice byli smutni i przerażeni. Okazało się że około 4 funkcjonariuszy o 1.30 w nocy gwałtownie dzwonili na domofon i żądali otwarcia. Mój Ojciec powiedział że o takiej porze nikt nie powinien przychodzić do domu na co jeden z nich powiedział że wprowadzono Stan Wojenny i wszelkie prawa obywatelskie zostały zniesione a następnie zapytał gdzie jest syn czyli ja. Na co zgodnie z prawdą powiedzieli rodzice, że mnie nie ma i że wyjechałem na weekend. Oni kazali zaprowadzić się do pokoju gdzie moje łóżko zakazując zapalenia światła. Świecili latarkami nawet pod łóżkiem i przechodzili po wszystkich pokojach, łazience i ubikacji. Kazali się mi stawić na Komendę Wojewódzką Milicji w Katowicach przy ulicy Lompy. Dziwiło mnie to że nie przyszli jeszcze raz później, ale później zrozumiałem po czasie że naprzeciwko było mieszkanie operacyjne milicji i cały czas miałem ogon a w pracy kontrolował mnie szef / współpracownik UB /. Najprawdopodobniej chcieli mnie złapać na przenoszeniu ulotek lub innych działaniach aby dać mi sankcje. To wszystko stało się jasne po latach gdy dostałem swoją teczkę operacyjną zatytułowaną „Aktywista”.
W poniedziałek poszedłem do pracy wywołując konsternację u szefa bo wszyscy byli przekonani że zostałem zatrzymany. W tych dniach po wprowadzeniu stanu wojennego nikt nie myślał o pracy tylko każdy myślał o swoich bliskich, kolegach, strajkach i co będzie dalej. Ja sam myślałem co mam zrobić czy się ukrywać czy skorzystać z wezwania do wojska do Elbląga jednostki Kwatermistrzowskiej. Pamiętam że poszedłem do znanego Adwokata – obrońcy w sprawach politycznych Kurcyusza i Duszpasterza Akademickiego Oscara Thomasa. Oni radzili mi bym poszedł na Komendę Milicji na Lompy. Ja postanowiłem uciec przed Ubecją zgłaszając się do WKU chyba 15.12.1981. Dostałem bilet i przydział na koniec grudnia 1981 i zadowolony poszedłem do domu. I poszedłem 16.12.1981 roku na Komendę Wojewódzką w Katowicach na ulicy Lompy (tzw. „Pentagon”). Tam czekałem najpierw kilka godzin tzw. „zmiękczenie pacjenta” i około 12.00 / a byłem o 8.00 rano/ poproszono mnie na górę. Dano mi kartkę papieru i żądano abym pisał co robiłem we Wszechnicy Górnośląskiej i jaką miałem rolę w Radzie Programowej, kto należał do KORU i KPN ze studentów , kto przynosił materiały tych organizacji do siedziby NZS. Napisałem tylko pamiętam, że zabezpieczałem salę, kupowałem kwiaty, zabezpieczałem przewóz prelegenta i inne sprawy techniczne. Przesłuchujący a było ich 2 stwierdzili że tylko sobie szkodzę, a w dodatku nie rozumieją jak mogłem działać przeciwko własnemu krajowi gdy mój brat który służył w wojsku na Okęciu był oddany Ojczyźnie a ja tylko mogę jemu zaszkodzić w karierze zawodowej. Następnie kazano mi pisać lojalkę, że nie będę działał przeciwko Polsce Ludowej. Ja odmówiłem, że nie mogę czegoś takiego napisać bo to by znaczyło, że wszystko co robiłem do 13.12.1981 było niezgodne z prawem a przecież Solidarność i NZS były legalnymi organizacjami działającymi zgodnie z prawem.
Na koniec powiedziano mi że mam się zastanowić bo święta się zbliżają a mam się stawić 23.12.1981 znowu o 8 rano. Zabrzmiało to złowrogo, że jeśli nie zrobię tego co mi każą to niestety zostanę pozbawiony wolności. Pamiętam, że jeszcze chyba 22.12.1981 spotkałem się z koleżanką – studentką AE w Katowicach / pisała do pisma studenckiego „Marchołt”. Rozmawialiśmy o tych 15 miesiącach Festiwalu Wolności i moich planach. Ja tylko powiedziałem, że chyba 23.12.1981 po wizycie na Komendzie Wojewódzkiej Policji na Lompy już nie wrócę do domu.
I nadszedł ten dzień 23.12.1981 i o godzinie 8 rano stawiłem się w tej Komendzie i ponownie po chyba 3 godzinach oczekiwania kazano mi iść do pokoju funkcjonariusza UB. I od razu zadano mi pytanie czy podpiszę lojalkę o wstrzymaniu się od jakichkolwiek działań przeciwko Socjalistycznej Ojczyźnie. Dano kartkę papieru i kazano mi napisać to oświadczenie i żebym się dobrze zastanowił bo idą Święta. Następnie funkcjonariusz UB wyszedł z pokoju. Ja siedziałem przy stole z długopisem a przede mną czyste kartki papieru. I zacząłem pisać, że działając w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów i Solidarności nie działałem nigdy przeciw Państwu Polskiemu a wszystko co robiłem było zgodne z obowiązującym prawem. Oczywiście zanim to nastąpiło wcześniej napisałem chyba 2 wersje i wszystkie później potargałem i włożyłem do spodni, co miało później pewne konsekwencje. Po około 15 minut przyszedł funkcjonariusz UB i wziął ode mnie kartkę i przeczytał i zadał mi pytanie czy to wszystko? Ja odpowiedziałem, że napisałem prawdę i on wówczas skoro tak to jesteś zatrzymany i będziesz decyzją o internowaniu przewieziony do obozu dla Internowanych.
Autor: Tomasz Polewko
Ja chciałem tylko dodać że zdjęcia się z Zakładu Karnego w Bieszczadach – Uherce . Większość osób na zdjęciach to studenci uczelni śląskich – Uniwersytetu Śląskiego, Politechniki Śląskiej , Akademii Ekonomicznej. Autorem zdjęć był Eugeniusz Gartnar . Były one zrobione w III lub IV 1982 roku