Historii żywota naszego dziadka Franciszka Pająka. Część I.

Rodzina to instytucja stworzona przez samego Pana Boga po to,
abyśmy mogli kontynuować jego dzieło – ,,Stworzenia Świata”…
T.P.

Historii żywota naszego dziadka Franciszka Pająka. Część I

Na podstawie rękopisu sporządzonego przez Hannę Wala, wnuczki bohatera tej historii. Autorka opowiadania szczyci się wiekiem 86 lat, pamięć ma sprawną jak mało kto, to dzięki niej historia naszego dziadka została spisana… Kto wie, być może opowiadanie nigdy nie ujrzałoby światła dziennego i jak niestety większość ciekawych historii nie wyszłaby nigdy poza mury rodzinnych tajemnic gdyby nie przypadek. Od bardzo dawna wspomina Tadeusz Galisz kuzyn pani Hanny, zbierałem informacje o mojej rodzinie, brakowało mi niewielu danych, lecz bez nich historia mojej rodziny jak uważałem, traciła sens. Wśród tajemnic które nie zostały przeze mnie rozwikłane była postać naszego dziadka Franciszka Pająka. Oboje z żoną postanowiliśmy, wspomina pan Tadeusz, iż nie należy zwlekać i koniecznie trzeba się udać do mojej kuzynki Hanki, która mieszka w miejscowości Brzeźce niedaleko Pszczyny… Coś nam mówiło, że to właśnie Hanka odpowie na nasze wszystkie pytania związane z historią życia naszego dziadka, intuicja okazała się trafna w stu procentach, a wyniki przerosły nasze oczekiwania.

Opinie co do sensu opisywania, mało znaczących na pozór historii z życia ludzi nie mianujących się za życia wielkimi postaciami są podzielone. Nigdy te życiorysy nie znajdą się w podręcznikach do nauki historii, a z wielu powodów powinny. Niech więc dane będzie poznać życie tych ludzi, wąskiemu gronu czytelników, tym samym być może zachęcić do zwierzeń kolejnych bohaterów lokalnych historii, bo tak na prawdę każdy z nas przechodząc przez życie, przeżywa je inaczej, i wiele życiowych epizodów dla wielu może stanowić ważną lekcję godnego, postępowania, lub też stanowić przestrogę, by nie popełnić tych błędów przed popełnieniem których, przestrzega nas bohater tych czy innych wspomnień..

Haniu, ja będę Ci zadawał pytania a ty opowiadaj…

Powitał nas słoneczny ranek, było to jakoś latem, nie ważna jest dokładna data nie o to chodzi w moich wspomnieniach, dodaje pan Tadeusz. Postanowiliśmy, że właśnie dziś wybierzemy się do Pszczyny a po zwiedzeniu okolicy którą uwielbiam, odwiedzimy kuzynkę. Wsiadamy do naszej karocy która bezpiecznie dowiozła nas na miejsce, spacer po pszczyńskim parku okazał się być tym razem wyjątkowo krótki, coś ciągnęło nas do Hani, oboje z żoną twierdziliśmy zgodnie iż wycieczka do Pszczyny którą znamy przecież doskonale była tylko pretekstem do tego aby pojechać rozwikłać kolejną rodzinną tajemnicę, dlaczego więc od razu nie pojechaliśmy do Hanki?… A co z emocjami uśmiecha się pan Tadeusz, lubię ten dreszczyk emocji, czułem, że będzie dobrze, więc nakręcałem się pozytywnie możliwie jak najdłużej, od zawsze taki byłem dodaje mój rozmówca, mocno pod prąd i wysoka fala to mnie kręci… nie ważne ile mamy lat, ważne, że ciągle czegoś szukamy odnajdujemy a wtedy zapominamy o kalendarzu – to dobra recepta na życie dla wątpiących i sfrustrowanych, wracamy jednak do tematu; Przyznam, nie byłem u mojej kuzynki spory szmat czasu, w końcu jednak jakoś trafiamy pod właściwy adres, oczywiście jak to zwykle bywa, na początku czułe powitanie. Nie lubię tych wylewnych sytuacji, w końcu jednak siadamy do stołu, kuzynka częstuje nas moim ulubionym ciastem z jabłkami, pachnie świeżo zaparzona kawa, taka jak dawniej się parzyło z świeżo zmielonych ziaren i w dodatku z młynka na rękę… skąd ona to jeszcze wzięła pomyślałem, delektując się smakiem wspaniałego napoju, zagaiłem temat;

Haniu – usiądź proszę blisko mnie bo też temat o którym będziemy teraz rozmawiać jest bardzo ważny, ja będę zadawał Ci pytania a Ty opowiadaj… Chodzi o naszego dziadka Franciszka Pająka o którym tak naprawdę nie wiem nic i jest to jedna z niewielu tajemnic naszej rodziny których do tej pory nie rozwiązałem… Zaczekaj odpowiada, być może nie potrzebne będą twoje pytania, uśmiecha się wstaje od stołu i kieruje kroki w stronę biblioteczki gdzie trzymała od lat swoje największe skarby. Po chwili sięga po niegruby zeszyt, podchodzi do mnie, otwiera kajet i mówi, masz swojego dziadka Tadeusz, czytam i oczom nie wierzę;

Historia naszego dziadka Franciszka Pająka…

Kochać drugiego człowieka oznacza wielką pracę nad sobą.
Jan Twardowski.

Franciszek Pająk pochodził z Kryr (Gm. Suszec. Pow. Pszczyna)*. Urodził się w 1853 roku (Brak danych co do dnia i miesiąca urodzin). Miał trzy siostry i brata. Najstarsza siostra wyszła za Knebla i mieszkała w Pszczynie. Jej córa była krawcową, wyszła za Ochmana – dach dekra. Nie nacieszyła się biedaczka mężem długo, spadł bowiem z dachu, żywota dokonał a osierocił dwie córki, Klarę i Elżbietę. Tylko te dwie zostały z rodu dziadka w naszej pamięci.

Brat dziadka ożenił się z ,,wielką Niemką”. Zdawać by się mogło, że szczęśliwy los ze sobą wiedli, nie byli biedni, mieli swoją restaurację w Pszczynie. Nie miał ci, brat dziadka lekkiego z Niemką żywota, nie pozwalała bowiem swojemu małżonkowi na żaden kontakt z jego rodziną… – Opowiadał kiedyś wujek Alojz jak to pewnego dnia dziadek szedł do Pszczyny i zabrał ze sobą wujka Alojza który wtedy był jeszcze dzieckiem. Do miasta był spory kawal drogi, a oni szli pieszo. Dziadek miał ważną sprawę do brata, miał zawiadomić go o śmierci siostry Katarzyny, która mieszkała w Brzeźcach**, mieszkali razem z bratem a zmarło się biedaczce w 1915 roku. Jak widać nawet wtedy spotkać się musieli ukradkiem, do spotkania doszło w kantorku restauracji. Pogodali swoje sprawy, niy dostali ani szklonki wody se napić(cytat w gwarze jak w rękopisie), pożegnali się i był to jedyny kontakt w życiu wujka ze swoim jedynym bratem ojca i jego syna.

Najmłodsza siostra dziadka została na ,,ojczyźnie” w Kryrach, wyszła za Witułę. Był on bardzo niedobrym człowiekiem. Na ,,wymowku” u nich została jeszcze jedna siostra Katarzyna. Była kaleka, nie miała ręki do łokcia i nie miała też życia w tym domu. Małżeństwo doczekało się dwóch córek i syna, wszyscy troje naznaczeni kalectwem, byli głuchoniemi, syn w dodatku jeszcze niedorozwinięty umysłowo. Mąż najmłodszej siostry dziadka był złym człowiekiem, nie pozwolił żonie z nikim się kontaktować tak z obcymi jak z rodziną.

Co mogło być powodem takiego właśnie postępowania, nie wiadomo. Nie miał on jednak dobrej opinii jako człowiek, to pewne… Ciotka targana tęsknotą do bliskich cierpiała bardzo, imała się różnych sposobów by przechytrzyć męża i dać sobie możliwość zobaczenia z bliskimi. Jedną z niewielu takich możliwości była msza święta aby jednak móc się spotkać z bliskimi zamiast iść na mszę do swojej parafii w Suszcu, szła do Brzeźców aby tam ukradkiem pod kościołem spotkać się ze swoimi. Raz moja mama wybrała się do Kryr, aby się spotkać z tymi dziećmi, wspomina Jadwiga mama Hanki Wala, było to po śmierci ich rodziców. Najstarsza z nich wyuczona była haftowania i szycia i z nią można było się dogadać. Mieszkali wszyscy razem i jakoś sami sobie dawali radę. Mama często wspominała, że tam było bardzo schludnie. Zachodziła w głowę jak ona mogła utrzymać to swoje rodzeństwo, kiedy przed wojną nie było żadnych rent dla tak pokrzywdzonych przez los ludzi. Koniec części I.

W drugiej części dowiemy się więcej o młodych latach dziadka, o ludzkiej biedzie i sile uczucia zwanego miłością która za nic ma puste kieszenie, kiedy zapuka serce do drugiej osoby. Będzie o ludzkim losie, który każdemu z nas jest pisany.

Posłowie:
Nie wszystkie ludzkie historie zostaną spisane, a szkoda, powstała by bowiem wielka księga mądrości. Każdy ludzki los jego początek i koniec, mógłby stanowić swego rodzaju lekcję dla nas wszystkich, lekcję przetrwania i wytrwania w prawdzie którą jest droga do wieczności zwana życiem….

Kryry* . Pierwsze wzmianki o powstaniu miejscowości datują się na rok 1380. W pierwszej połowie XIV w. powstały na tym terenie 23 gospodarstwa i folwark wolnego sołtysa do którego należała również karczma. Wioska była położona w pobliżu ważnego traktu handlowego Kraków – Pszczyna – Racibórz – Wrocław. Do dzisiejszego dnia pozostał 3 kilometrowy odcinek tego szlaku, nazywany przez mieszkańców ,,Wielom Drogom”. (czytaj więcej www.suszec.pl).

Brzeźce** – nazwa miejscowości wywodzić się ma od licznych brzóz które na tym terenie niegdyś rosły. Jest też druga wersja która mówi iż nazwa wywodzi się od brzegu który w dawnych czasach słowiańskich ludów oznaczać miało wyniosłość terenu. Ta wersja wydaje się być przekonująca ponieważ zbliżając się do miejscowości od strony zachodniej zauważymy iż leży ona na wzniesieniu.. Pierwszą wzmiankę o powstaniu miejscowości wyczytać możemy w świętopietrzu, był to dokument który stwierdzał o dokonaniu wpłat na rzecz papiestwa, które Polska składała od XI – XVI wieku. (więcej www.brzezce.pl)

Tadeusz Puchałka.

1 Komentarz

  1. Tak zawsze historie rodzinne o dziadkach oraz pradziadkach są źródłem wiedzy a także dostarczają wzruszeń o tych dawnych czasach. I tylko Ci co wiedzą o swoich przodkach i bliskich mogą powiedzieć że posiadają trwały fundament i tożsamość . Poznać prawdę o tych co byli przed nami pozwala nam też poznać prawdę o sobie. Dziękuje Panie Tadeuszu za tą historię i pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*