
Był rok 1948 wspomina pan Henryk, Europa została podzielona, czas na podjecie decyzji, co dalej? Wraz z wieloma byłymi żołnierzami armii Andersa zostałem przetransportowany drogą morską do Wielkiej Brytanii o czym wspominałem w pierwszej części opowiadania. Dano nam możliwość wybrania sobie miejsca stałego pobytu w koloniach brytyjskich. Otrzymaliśmy pieniądze na drogę.
Ja wybrałem Australię. Dlaczego nie wróciłem jak wielu moich towarzyszy i rodaków do Polski? Proszę mi wierzyć decyzja którą podjąłem nie była dla mnie łatwa, ja kochałem, kocham i nie przestanę kochać mojej ojczyzny.
Na swej drodze poznałem wtedy wielu życzliwych mi ludzi, mam na myśli mój pobyt w Anglii, ludzie ci szczerze doradzali mi abym zrezygnował z powrotu do Polski, trudno było mi uwierzyć na początku w ich opowieści, lecz w końcu dałem się przekonać. Wsiadłem więc na statek i tak rozpoczęła się moja kolejna tułaczka, podróż w nieznane, co wiedziałem o kraju w którym miałem spędzić resztę życia? – chyba tylko to, że jest to kraina kangurów i tajemniczej tubylczej ludności. Czy miałem obawy, czy bałem się tej podróży i przyszłości? Nie, odpowiada pan Henryk, miałem wtedy inne poważniejsze problemy, targała mną tęsknota za domem, który się oddalał coraz bardziej, brak kontaktu z rodziną, bezmiar oceanu, to trudno sobie dziś wyobrazić, tak, to były trudne dla mnie chwile.
Było mi obojętne co będzie w tej tajemniczej Australii, przysięgałem sobie, że będę szukał kontaktu z rodziną bez względu na okoliczności w jakich się znajdę, gdzieś tam w środku coś mi mówiło, że wrócę do Polski i tą nadzieją żyłem podczas podróży. Kiedy tak stojąc na pokładzie statku obserwowałem fale oceanu wracałem pamięcią do czasu mojej pierwszej tułaczki – podróży w nieznane, pocieszałem się w myślach, że teraz przynajmniej wiem dokąd płynę i gdzie ma się zakończyć moja podróż. Nie jadę po to by stracić życie a zacząć wszystko od nowa. Te myśli dodawały mi sił do przetrwania.
Pamiętam czas kiedy stanęliśmy na australijskiej ziemi, było to w Canberze, inaczej sobie to wszystko wyobrażałem. Canberra to duże miasto a nam mówiono w Anglii jedziecie do Australii kraju gdzie nie ma prądu ani gazet, a tymczasem miłe dla mnie zaskoczenie. Ustawiono nas w szeregu, było nas 2000 młodych zawadiaków. Podszedł do nas pamiętam jak dziś, wspomina pan Henryk jakiś dygnitarz australijski i powiedział; Widać dobrze był zorientowany w sytuacji; ,,Przepiliście na statku wszystkie pieniądze które dał wam rząd brytyjski, a my za to, że nauczyliście nas wojaczki dajemy wam 5 Funtów australijskich”. Będziecie tu pracować mówił dalej Australijczyk i odrobicie niebawem ten prezent uśmiechał się, widać było, że jest to uśmiech przyjaciela, żartował sobie z nas.
Dano nam czas na wypoczynek, traktowano nas już na samym początku bardzo dobrze, po tych wszystkich strasznych wojennych wydarzeniach mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w raju. Jak przystało na nieokrzesanych młokosów oczywiście pierwsze kroki skierowaliśmy do knajpy, cóż będę ukrywał, skoro mają to być moje prawdziwe wspomnienia trzeba mówić o wszystkim dodaje z uśmiechem pan Henryk. Nasz wypoczynek nie trwał długo, wkrótce zajęli się nami urzędnicy zajmujący się werbunkiem do pracy, większość z nas pracowała w okolicach Góry Kościuszki. Wykonywaliśmy prace ziemne, zmieniano tam bieg rzek, budowano różnego rodzaju kanały nawadniające, praca była ciężka ale wynagrodzenie godziwe, atmosfera wspaniała, przez cały ten czas czułem się jak wśród swoich. Szybko się zaaklimatyzowałem do nowych warunków.
Australia w dosłownym tego słowa znaczeniu stała się moją drugą ojczyzną. Często zadawane mi jest pytanie, czy można mieć dwie ojczyzny?… Czy w jednakowy sposób można pokochać obydwie?… Niestety nie, ojczyznę jak matkę ma się jedną i to nie ta sama miłość, z całą pewnością mogę powiedzieć, że Australia to moja druga ojczyzna, proszę zwrócić uwagę dodaje nasz bohater cały czas powtarzam słowo druga, tą pierwszą zawsze pozostanie Polska. Ja w Canberze zostałem już sam, ostatni Mohikanin, tak mnie tam nazywają, moi koledzy pełnią już wartę w niebieskim garnizonie, to smutna prawda taki ludzki los.
Koniecznie trzeba wspomnieć o ogromnym szacunku dla nas Polaków, jesteśmy bardzo szanowani przez rząd australijski, odkąd mieszkam w Australii nie obyło się żadne święto narodowe bez mojego udziału, za każdym razem jestem zapraszany i traktowany jako gość honorowy, często z biało czerwoną flagą otwieram defilady wojskowe, dopiero za mną kroczą oddziały australijskiej armii. Kiedy maszerując spoglądam na trybuny i widzę, że wstaje publiczność z miejsc i wita Polaka gromkimi oklaskami, ubywa mi wtedy lat a serce bije jak wtedy gdy po raz pierwszy stanąłem w mundurze z czapką z orzełkiem. Tak, pamiętam doskonale to uczucie, młody prawie jeszcze dzieciak poczułem moc płynącą, a może była to duma którą przyszło mi przeżyć pierwszy raz w życiu to samo odczuwam teraz podczas tych wszystkich uroczystości.
Należę do Australijskiego Związku Kombatantów, uczestniczę w wielu spotkaniach, wyjazdach poza teren mojego miasta. Warto wspomnieć o miłych chwilach związanych z olimpiadą w Sydney, kiedy to rząd australijski poprosił mnie abym przywitał polską reprezentację, cóż powiedzieć, byłem dumny, nawet wtedy pamiętano o mnie. Pojechałem do wioski olimpijskiej, zaskoczenie było po jednej i drugiej stronie, ze wzruszenia nie mogłem wypowiedzieć słowa, czułem się tak jakbym stał na polskim stadionie, były łzy, kwiaty, i mnóstwo prezentów od młodych ludzi którzy przyjechali by reprezentować moją ojczyznę.
Do dziś mam w domu wiele koszulek i dresów z orłem i biało czerwona flagą, dumny jestem z tych pamiątek i bardzo je sobie cenię. Czy nie chciałbym wrócić do ojczyzny?… Ja nadal kocham Polskę, tam jednak założyłem rodzinę, mam żonę która spadła mi z nieba i to w dosłowny sposób, jako młoda dziewczyna była skoczkiem spadochronowym i tak zawsze żartując wspominamy jak to spadła mi w ramiona i tak już zostało, z pochodzenia jest Szkotką. Pamiętam staliśmy w dwuszeregu i nagle zrobiło się ciemno a po chwili coś dosłownie wpadło mi w ramiona. Upadłem na ziemię a w rękach trzymałem piękną dziewczynę. To była ona, moja przyszła żona. Już cię nie oddam będziesz moja, zakochałem się w tych czarnych oczach, ścisnąłem mocno a ona przytuliła się do mnie i tak już zostało.
Tam daleko za oceanem zacząłem nowe życie, często powtarzam słowa; Stalin zabrał mi dzieciństwo oderwał od rodziny i bliskich, Hitler zabrał mi młodość, wiara w Boga pozwoliła mi przeżyć a duch Polaka dał mi siłę do rozpoczęcia życia od nowa w nowym nieznanym dalekim świecie, po Polsku.
Czasami gdy siadam przy oknie mojego domu, myślę sobie, że gdyby nie egzotyka roślinności i te zwierzęta których próżno szukać w Polsce, to miałbym wrażenie, że jestem u siebie nad Wisłą… – Moje marzenie wybiegające za ocean przerywa dzwoniący telefon, podnoszę słuchawkę, to ambasador Rzeczypospolitej dziękuje mi za kolejne wystąpienie promujące nasz kraj. Taka jest Australia tacy są ludzie w tym ogromnym kraju.
Skąd to hasło mówiące o tym, że my Polacy uczyliśmy Australijczyków wojaczki?… – Tak to ciekawa sprawa, warto wrócić do tego tematu a ma to związek z kampanią w Afryce, tam walczyły również australijskie oddziały, nigdy w historii nie zdarzyło się aby jakiśkolwiek oddział australijski dowodzony był przez obcych oficerów tam w Afryce pod Tobrukiem to się zdarzyło, pułkiem australijskim, dowodzili polscy oficerowie.
Australijczycy zapamiętali ten czas, i często jest to wydarzenie wspominane. Cenili sobie wysoko zdolności dowódcze naszych oficerów i jak widać pamiętają do dziś. Szlak bojowy australijskich oddziałów, mam na myśli front afrykański wspomina pan Henryk zakończył się właśnie tam, nie poszli z nami dalej do Włoch. Oddziały australijskie zostały wycofane do Australii z uwagi na duże zagrożenie ze strony Japonii. Zapamiętałem Australijczyków jako dobrych i walecznych żołnierzy.
Kończy się moja wspomnieniowa opowieść i jest mi lżej na sercu, bałem się, że to co przeżyłem pozostanie tylko w mojej pamięci i siostry Marysi. to miłe ,że tylu ludzi chce słuchać tych wspomnień, to bardzo miłe, że ktoś chce o tym napisać.
Po przyjedzie do domu powtórzę moim bliskim i znajomym to co przeżyłem w Polsce, pokażę też moim australijskim kolegom gazetę i wskażę na tekst w którym jest napisane o nich. Nie spodziewałem się, że Śląsk to taka piękna kraina i że tylu mieszka tu dobrych, życzliwych ludzi, zapamiętałem wiele słów po śląsku których nauczyli mnie żołnierze których braliśmy do niewoli, wspominałem o tym na wstępie. Myślę, że po przyjedzie powinienem zorganizować spotkanie i opowiedzieć o wszystkim co tu przeżyłem moim przyjaciołom w Australii, niewiele wiedzą o Polsce a ja przez długie lata byłem dla nich jakby to powiedzieć łącznikiem, chętnie słuchają moich opowiadań a tym razem wzbogacone zostaną o wspomnienia ze spotkań z wami – Ślązakami.
Australia to chrześcijański kraj jest tam wielu katolików a właściwie są tam w przewadze, ja należę do katolickiego zgromadzenia, mamy nawet swoje ubiory, wyjeżdżamy na pielgrzymki, tradycji wyniesionych z polskiego domu nie zatraciłem, brak mi tylko, kaszanki, chleba ze smalcem, nie wszystko da się przenieść tam gdzie inna jest kultura. Wiarę katolicką jak wiemy przynieśli ze sobą Irlandczycy i jest ich tu wielu, jak wiemy Australia była niegdyś zakątkiem świata, gdzie wysyłano obywateli Zjednoczonego Królestwa a i nie tylko ich, za karę. Widać ciężko przyszło im pracować przez te wszystkie lata, bo dziś Australia jest piękna, miasta tętnią życiem, na ulicach spotkać można ludzi o wszystkich kolorach i odcieniach skóry, to tolerancyjny kraj bez wątpienia jednak najbardziej szanuje się tam Polaków. Stoję w przeszklonym oknie lotniska, gotowy do odbycia kolejnej podróży, znów to samo uczucie ten sam rytm bicia serca, znam to, duma tym razem przemieszana z uczuciem żalu. Koniec lipca niedługo żniwa, cóż trzeba wracać, ostatnie spojrzenie ze schodków samolotu… Z Bogiem, mówię sam do siebie, serce wali jak młotem w kowadło, tak mocno nie biło jeszcze nigdy.
Autor: Tadeusz Puchałka
Dodaj komentarz