,,Nie może mieć Boga za Ojca,
kto nie ma kościoła za Matkę”.,,Nie można budować innego ołtarza,
ani ustanawiać nowego kapłaństwa,
poza jednym ołtarzem i jednym kapłaństwem”.Św. Cyprian.
Kroniki rodzinne – z ,,Pamiętnika Hanny Wala”…
O tym jak to w wojenny czas, kościół w Brzeźcach odbudowano.
Losów rodziny ciąg dalszy.
Część IX.
,,I chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”…
Gdzie prosić mieliśmy Pana Najwyższego w modlitwie ,,Ojcze Nasz”, – o ten chleb powszedni tak potrzebny, kiedy to kościół Niemce zburzyli…
Co tu robić?… Nasz proboszcz już był stary i schorowany. Umarł biedny za niecały rok od czasu, kiedy to dom modlitwy dla jego parafian został zniszczony. Na szczęście, pozostał u nas z wakacji ksiądz doktor Augustyn Godziok, który pracował w Gdańsku, czy gdzieś na północy Polski w seminarium. Wojna zamknęła mu drogę i do swojej uczelni nie mógł już powrócić. Zamieszkał u Foksa u swojej siostry, a przy tej okazji zastępował naszego proboszcza. Ksiądz z pomocą parafian nie czekając długo zabrał się do łatania dziur w kościele aby go można było zabezpieczyć i zamknąć.
Nasza wioska była chyba ważnym punktem strategicznym. W Gliwicach była granica Polsko – niemiecka, a dopiero w naszej wiosce był pierwszy punkt oporu. Pamiętam jeszcze przed wojną, co roku odbywały się u nas ostre manewry artylerii. Na Brzeszczoku od wąwozu stawiali armaty i strzelali gdzieś do Warszowic do lasu w Baronioku (tak nam się wydawało). We wsi było wtedy pełno wojska. Jak przyjechali, to za każdym razem badali wodę, i nadziwić się nie mogli, jaką to czystą wodę w naszej wiosce mamy, bodaj najczystszą w całej okolicy. Na naszym podwórku stawiali kuchnię polową i gotowali jedzenie. Jaka to była atrakcja dla dzieci, żołnierze zabawiali dzieciaki, a, że wiedzieli, że we wsi nie za bogato, to i za każdym razem coś do miski dzieciakowi wpadło.
Na rok przed wybuchem wojny znów zawitało do nas wojsko. Tym razem kopali wokół naszej wioski okopy i zakładali sieci z kolczastego drutu i tak kopali całe lato aż do wybuchu wojny. Latem, już się na wojnę zanosiło…
,,Spisek z Polską Hitler uknuł, coby ruszyć na Czechy”.
Hitler żądał od Polski Pomorza, ponieważ nie miał prostej drogi do Prus Wschodnich które należały do Niemiec. Najpierw uknuł spisek z Polską żeby ruszyć na Czechy. Błyskawicznie zagarnął ten kraj, a Polska dostała Zaolzie za pomoc. Przed wojną od 32 roku było u nas wielkie bezrobocie. Młode chłopy i dorosła młodzież wałęsali się bez zajęcia. Po zdobyciu otwarto granicę do Czech, tam Niemcy rozwijali przemysł wojskowy, tak też i nasi ludzie ruszyli do robót. Nareszcie w rodzinach okolicznych wiosek zrodziła się nadzieja, że straszna bieda wnet zostanie pokonana, cóż z tego kiedy za niecałe dwa lata, wybuchła u nas wojna, radość więc nie trwała długo.
Chłopy zamiast do roboty się zbierać, do wojny się szykowali, a bieda do domów śląskich niebawem jeszcze większa zawitała. Z wojny, ci co wrócili po sześciu latach, a niektórzy jeszcze musieli parę lat siedzieć w niewoli. Byli już to starzy kawalerowie, goli i weseli, tak się mówi ale z tą wesołością w tych czasach bywało różnie, o uśmiech nie było łatwo, gdy jeden chłop do domu przyszedł ale ledwo żywy, jeden u Niemca we wojnie a drugi u Andersa, i tylko czekać czy aby wrócą. Taki to był los Ślązaków pogmatwany. Bieda jak wszędzie, gdzie wojna swoje żniwo bierze, ci co przyszli to najpierw ich trza było do ,,świata żywych sprowadzić”, a jak już to się udało, to od zera trza się było dorabiać. Wielu z nich miast zaznać spokoju, przez nową władzę byli szykanowani…
,,O biedzie i ludzkim nieszczęściu pisać trudno, zwykle jednak jest tak, że w pamięć człowieka wryta jest głęboko”.
Kogo Bóg darzy miłością, w kim pokłada wielkie nadzieje,
na tego zsyła wielkie cierpienie, doświadcza go nieszczęściem.(Fiodor Dostojewski).
Bezrobocie i bieda przed wojną wszystkim się dawały we znaki. Nasz ojciec był stolarzem. Stał i czekał przy warsztacie, daremnie wyglądał przez okno, czy aby jakiś klient się nie nadarzy, czy ktoś da mu jaką robotę. Nieraz cały tydzień nie miał co robić a podatek trzeba było płacić, i nikt nie pytał czy jest czym uregulować tę należność. – Jak nie zapłacił, to przychodził egzekutor i zafantował* co widział w domu. Nas było w domu dziesięć osób do jedzenia. Nieraz nie było ani chleba. Raz było tak, ze egzekutor zafantował mamie maszynę do szycia. Chciał tez zabrać krowę, ale mama strasznie rozpaczała i przez łzy tłumaczyła, że to jest jedyna żywicielka rodziny, i tak zostało w końcu na maszynie.
Było już coraz gorzej, ojciec bardzo to wszystko przeżywał, aż tu nagle przychodzi ktoś i zamawia u taty wielką robotę. Zamawia 6 okien i drzwi. To było coś niezwykłego na te czasy, palec Boży, mały cud, mawiał uszczęśliwiony ojciec. W warsztacie taty, zawsze było pełno bezrobotnych. Przychodzili się ogrzać i politykować. Teraz tata musiał patrzeć roboty, a oni mu zawadzali, a było ich sporo, Józef, Kareł, Florek, Paweł, Janek, Ludwik i August, trochę niewidomy. On nie miał nigdy szansy na jakąś pracę. Zapisał się do niemieckiego związku ,,Ostbund”. Z tego związku dostawał co miesiąc pięć złoty. Było to dużo pieniędzy na owe czasy. Pachołek na służbie dostawał u gospodarza na miesiąc siedem złotych, a musiał od rana do wieczora orać końmi.
Ten August namawiał kolegów aby wstąpili do ,,Ostbundu”, i powiedział im do kogo mają się zgłosić. Okazało się, że to ten sam człowiek, który zamawiał u taty tę robotę. Nikt się jednak nie kwapił ze wstąpieniem do tego związku, choć im było ciężko. Nie było co zakurzyć. Z byle jakich liści robili skręt i to kurzyli. Byli wśród nich i weterani powstań. Byli ciekawi działalności tego związku. Dowiedzieli się też, że gospodarz, od tego dużego zamówienia buduje niemiecką szkołę i miał na tę inwestycję dostać z Niemiec dużą forsę.
Było to chyba w 1935 lub 36 roku, dokładnie nie pamiętam. Wszystko to było robione w tajemnicy. Jak okna były gotowe to było widać, że to nie okna do mieszkania, a typowo szkolne, po trzy na każdą klasę. Jak już zaszklono i wprawiono, czysto wypucowane, gotowe do rozpoczęcia nauki, to w nocy ktoś wyrąbał wszystkie drzwi i okna, wszystko było doszczętnie zdemolowane. Wszczęto wielkie dochodzenie ale sprawców nie wykryto. Właściciel się domyślił czyja to mogła być sprawka ale nie mógł się odwoływać. Przechowywał zemstę na późniejsze czasy. Za parę lat w 39 r.
Kiedy to front się przesunął na zachód ukryty Niemiec, od ,,szkolnych okien” został Byrgemajstrem (Wójtem) i nastał jego czas, teraz się dopiero zaczął wyżywać na tych sprawcach co mu okna i drzwi zdemolowali . Całą wojnę byli szykanowani przez niego a miał wielką władzę za Hitlera. Tak to jest z tą polityką.
,,Pan Bóg cierpliwy ale sprawiedliwy.
Po sześciu latach przyszli Ruscy a jego zabrali do Łagru na wschód, i stamtąd już nie wrócił. A ten biedny August choć niewiele widzący, musiał te pieniądze z ,,Ostbundu” odrobić. Przez całą wojnę szpiclował. Chodził po wsi pod oknami, podsłuchiwał, co się gdzie działo i donosił do Byrgemajstra. Był dobrym ,,zwiadowcą”, Hitlery wiedzieli o każdym głośniejszym p….ciu we wsi… Jak Ryscy przyszli, August się stracił na amen. Nikt nie wie gdzie się podział. Słuch po nim zaginał…
Wspomnienia ostatnich miesięcy w szkole, tuż przed wybuchem wojny.
Ostatni rok szkolny przed wojną, obfitował w różne niezwykłości. Wszystkie dzieci musiały przechodzić szkolenia przeciw gazowe. Kila razy w tygodniu ćwiczyliśmy w maskach gazowych. W klasie była tylko jedna maska gazowa do dyspozycji. Po kolei ćwiczyliśmy szybkie nakładanie na twarz tego niewygodnego urządzenia. Było to trochę skomplikowane i trudno było w tym oddychać. Zastraszano naród, że ta wojna będzie głównie polegała na stosowaniu gazów przez Hitlera.
Każdy miał się zaopatrzyć w maskę jeżeli chce się uchronić przed otruciem. Niestety masek po prostu nie było. Wymyślili zamiast masek, tampony na usta i nos. Uczono nas jak własnoręcznie wykonać szybko coś na wzór maski przeciw gazowej, potrzebne były do tego gaza i wata. Wydano rozporządzenie mówiące o tym, że w każdym domu musi być wymurowany schron przeciw gazowy. To było obowiązkowe…
W piwnicach musiało być wymurowane małe pomieszczenie bez okna, z małym tylko szczelnie zamykanym wejściem gdzie mogłaby zmieścić się cała rodzina. Było to sprawdzane przez policję… Strachy na Lachy – gazów nie zastosowano, jednak jak wiemy Hitler wpadł na inny równie podły pomysł, wymyślił bowiem obozy koncentracyjne i tam do woli dawał upust swoim chorym i podłym pomysłom, gazował ludzi a potem spalał w istnych fabrykach śmierci, którymi były jak wiemy obozowe krematoria. Coś takiego mogło wymyślić tylko samo piekło. Za byle co mogło się wylądować w obozie.
Żarna, maśniczki, cyntryfugi, radia były skonfiskowane. Na wszystkie artykuły były kartki, a na odzież, buty czy jakieś inne rzeczy budowlane były becukszajny, a te wydawał tylko Byrgemajster. Komu chciał to przydzielił. Ci co byli spaleni i nie mieli gdzie mieszkać, jak podpadli Wójtowi, to nic nie dostali, a ci co nie podpisali Folkslisty to byli wykluczeni ze wszystkiego, kartek nie dostali ani na chleb. Dzieci do szkoły nie mogły chodzić. Do roboty za to iść było trzeba.. Wypłacano im 50% należności. W publicznych miejscach musieli nosić na przedramieniu rękawa dużą literę ,,P”, tak jak Żydzi nosili gwiazdę.
Całą wojnę obowiązywało całkowite zaciemnienie, nie wolno było używać światła po ciemku, okna w domach były szczelnie zakryte materiałem nie przepuszczającym światła na zewnątrz. Wszędzie chodziło się po ciemku. Szandary, (Żandarmy) i szpicle chodzili po wsi i co dzień sprawdzali, czy przepisy są przestrzegane. Żandarmy mieszkali u Foksa i u Lasona (młynorza), a na probostwie urzędowali. Ich uwadze nic we wsi nie uszło. Młodzieży we wsi nie było wcale, chłopcy na wojnie a dziewczyny na Landowie*. Całą wojnę, nie śmiało być ** żadnej zabawy ani muzyki, radia były skonfiskowane. Za znalezienie jakiegokolwiek odbiornika radiowego groził obóz koncentracyjny.
Każdy człowiek zdolny do pracy miał wyznaczone zajęcie. Jeżeli na gospodarstwie były dwie albo więcej dziewcząt, choć było gospodarstwo duże, to mogła zostać tylko jedna córka. Każda tak zwana zbędna osoba musiała iść na landówę. Młodych chłopów jak wiadomo w ogóle nie było bo musieli się prać, albo jeszcze u Hitlerów albo później jak już zdążyli prysnąć to u Andersa albo jeszcze gdzie indziej… Nasz ojciec, weteran pierwszej wojny światowej, został wyznaczony jako stolarz do zaopatrzenia całego rejonu w trumny, jakoś ludzie wtedy częściej umierali. Lekarze też byli na wojnie. We wsi został tylko stary lekarz, który na dobrą sprawę, sam potrzebował by ktoś się nim zajął, wszyscy się tylko modlili by nie zachorować bo jak przyszła choroba to amen jak nic…
Pod koniec wojny jak Rosja, po zwycięstwie pod Stalingradem, zaczęła przeć na zachód, u nas zabierano do wojska starszych chłopów, około pięćdziesiątki. Nasz ojciec też musiałby iść ale, że w okolicy nie było żadnego stolarza to znów mu się upiekło i pozostał by dalej robić trumny. Nasz Staszek mu pomagał miał wtedy 15 lat. Trumny musiały stać na zapas. Każdy musiał być ,,obsłużony”. Drewno i farbę tata dostał na przydział. Farba była tak smrodlawa, że malowanie choć w zimie robili na polu albo w szopie i to w maskach. Z oczu im się lały łzy i kichali przy tym, niczym ,,Kichuś majstra Lepigliny***” z bajki. To, że pracowali na dworze, niewiele dawało, w domu i tak śmierdziało od ich odzienia. Koniec części IX . W dalszych wspomnieniach dowiemy się jak to wyglądało w Brzeźcach pod koniec wojny a zbliżał się rok 1944.
Wybrane słówka;
Zafantować ———————- zabrać w zastaw.
Landowa ————————- Przymusowe roboty na które Niemcy wysyłali, przeważnie kobiety i dziewczęta, do prac polowych wgłąb Rzeszy, bywało, że zatrudniano tam również wiele osób w zakładach przemysłowych.
,,Kichuś Majstra Lepigliny***”, bajka , której autorką jest Janina Porazińska.
Tadeusz Puchałka
Dodaj komentarz