Historie węglem pisane. Rzecz o górniczym fachu, kilofku i obudowie wyrobisk górniczych…

fot. Tadeusz Puchałka
fot. Tadeusz Puchałka

Praca górnika mimo postępu techniki, w wielu przypadkach nie różni się od tej sprzed kilkudziesięciu laty. Nie da się wszędzie wprowadzić maszyn. Człowiek w kopalni był, jest i pozostanie tym najważniejszym jeżeli można użyć tego słowa ,,elementem” górniczej pracy.

Niegdyś chodniki zabudowywano obudową drewnianą, stropnica (kapa) wspierała się ona na dwóch stojakach (stemplach, sztomplach), połączenie stropnicy ze stojakiem nazywane jest ,,olunkiem”. Jest to swego rodzaju gniazdo wyciosane w stojaku ręką wytrawnego górnika, nie jest to łatwe zadanie i wymaga dużego doświadczenia, („Gniazdo”, niewłaściwie, niedbale wykonane, nie potrafi w należyty sposób przejęć naprężeń, pęka i powoduje ogromne zagrożenie).

Po latach wprowadzono obudowę stalową, którą wymyślili dwaj niemieccy inżynierowie. Od ich nazwisk powstał skrót TH. W zależności od potrzeb, obudowy miały różne wymiary, wszystkie jednak miały pokaźny ciężar. Górnik niósł te stalowe łuki czasami kilkadziesiąt metrów na plecach, po kilka lub kilkanaście na szychtę i tak przez 25 lat, jak Pan Bóg pozwolił.

Roboty strzałowe;

Zanim jednak doszło do montażu, trzeba było ,,zawiertać” w przodku, nabić otwory rozłożyć zapalniki, każdy z nich spełnia inne zadanie, i trzeba wiedzieć jak to zrobić, by nie wysadzić zamiast czoła przodka, swoich kamratów. Wszystko to w skrajnie trudnych warunkach, gdzie z braku tlenu, człowiekowi stawały mroczki przed oczami a w butach chlupotał jego własny pot, który wylewa kilka razy na szychtę..

Robota odpowiedzialna, strzałowy (hajer), bowiem odpowiada nie tylko za wykonaną pracę, która musi być wykonana dobrze, ale i ludzi. Po założeniu materiałów wybuchowych, wyznaczona zostaje obstawa, ludzie ci udają się w rejon wyznaczony przez przodowego, następuje czasowe wycofanie załogi. Strzałowy po ostrzeżeniu, odpala ładunki. W przodku, następuje detonacja, po przewentylowaniu strefy wybuchu, załoga wraca, strzałowy sprawdza jak zostało urwane wyrobisko, nawisy muszą zostać usunięte by nie zagrażały górnikom podczas dalszej pracy.

Rozpoczyna się fedrunek, na początku były to łopaty górnicze (hercowy – od kształtu zbliżonego do serca). Później wymyślono iście diabelski wynalazek różnie nazywany na poszczególnych kopalniach, potocznie nazywano to urządzenie ,,Samantą”. Pracować na tym urządzeniu mogli tylko doświadczeni górnicy, niewprawne posługiwanie się tą machiną mogło w najlepszym wypadku skutkować wybiciem zębów, skręceniem karku, połamaniem żeber itd. A nawet śmiercią.

Z czasem wycofano ten rodzaj fedrowania ale i tak ,,nieoficjalnie” stosowano ten sposób jeszcze bardzo długo. Było wiele urządzeń służących do przeniesienia urobionego materiału do znajdującego się w dalszej części chodnika, przenośnika. Obsługa wszystkich tych urządzeń w każdym przypadku wymagała sporego doświadczenia. Młody górnik miał inne zadania do wykonania, ale bacznie się przyglądał swoim kolegom, to przodowy decydował kiedy (młodszy górnik – stopień górniczy), może stanąć przy danym urządzeniu, i spróbować swoich sił na ,,kobyrze czy Samancie”.

Roboty strzałowe ciągle są prowadzone, ponieważ nie wszędzie można wprowadzić kombajny, czasami bywa, że przerost skalny jest tak twardy, że głowica tnąca nie jest w stanie wyciąć danego odcinka czoła przodka, wtedy stosowana jest metoda strzelania w skale po uprzednim wycofaniu kombajnu. Jest wiele przeszkód w pracy dołowej które nie pozwalają na wprowadzenie techniki.

Kombajn przyspieszył proces wydobywczy czy drążenie chodników, a mówiąc nieco z przekąsem, górnik zmuszony został do częstszego dźwigania o wiele większych ciężarów aniżeli historyczna obudowa TH.

Dziś stosowana obudowa typu V ma nieporównywalnie większą masę. Praca w kopalni stała się o wiele cięższa i bardziej niebezpieczna, wraz ze schodzeniem w coraz niższe rejony, rośnie wiele zagrożeń, cięższa jest obudowa, a ludzi o wiele mniej. Tak w wielkim skrócie można opisać drogę od rozpoczęcia do postawienia obudowy w wyrobisku. Trzeba pamiętać o tym, że przodowy zanim da polecenie rozpoczęcia robót sprawdza dokładnie wyrobisko, dokonuje pomiaru wypływu gazów, sprawdza, czy jego kolega na wcześniejszej zmianie nie wyjechał z kierunku. To wszystko jest bardzo ważne i o tym wszystkim trzeba pamiętać a wskazówki zegara biegną na dole o wiele szybciej aniżeli na powierzchni. Tu nie ma miejsca na sfuszerowanie roboty, czy odłożeniu czegoś na później.

Kilofek górniczy…

Do czego służył kilofek który był i jest stałym elementem wyposażenia osób dozoru wyższego w kopalni?. Czy służył tylko jako podpora dla zmęczonego długą wędrówką chodnikami i przekopami osoby dozoru, a może był to element podkreślający władzę, niczym w wojsku epolety oficerskie na przykład….

fot. Tadeusz Puchałka
fot. Tadeusz Puchałka

Tak naprawdę, ten niewinnie wyglądający przedmiot spełniał wiele zadań, był swego rodzaju narzędziem pomiarowym. Długość kilofka to szerokość torowiska pod ziemią, wkładając kilofek pomiędzy szyny, osoba kontrolująca miała obraz tego czy torowisko jest sprawne lub szyny są zbyt od siebie oddalone lub odwrotnie. Ostre zakończenie kilofka służyło do opukiwania obudowy stalowej, zahartowana końcówka nie powinna się zagłębić w stojak, jeżeli tak było, należało dokładnie zbadać element obudowy, był to znak, że obudowa jest skorodowana i należy ją wymienić. Obuch kilofka służył do opukiwania połączeń śrubowych (zamków obudowy), specyficzny dźwięk poluzowanych śrub to znak do natychmiastowego wysłania ludzi aby dane połączenie doprowadzić do pierwotnego stanu, dokręcić śrubowe połączenie bądź wymienić połączenie (zamek) na nowe.

Na samym końcu kilofek mógł spełniać rolę elementu służącego do oparcia podczas wielokilometrowych obchodów, poszczególnych rejonów kopalni. Jest też to swego rodzaju symbol władzy w niepisanym podziemnym prawie górniczym.

Autor: Tadeusz Puchałka

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*